Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/pod-jakosc.mazowsze.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server314801/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server314801/ftp/paka.php on line 17
j osobiście przekazywać

mnie pragniesz.

j osobiście przekazywać

– Więc jak, głodna? – Kobieta wyjęła z torby plastikową siatkę i cisnęła do klatki kolejną
Po raz pierwszy, odkąd stanęła w Kalifornii, poczuła przypływ determinacji – przetrwa
Odwiedził zakątki, w których za jej życia bywali razem. Budę z hamburgerami niedaleko
Był to potężny zwierzak o czarno-brązowej sierści, paszczy wielkiej jak stan Arkansas i
zanim przeszła do zabójstw. Innych nie pamiętam. To już historia.
W przeciwieństwie do włoskiej imienniczki Venice – kalifornijska Wenecja – mogła
bliźniaczki, ile drwi sobie z Bentza. Może wie, że wrócił.
W tym momencie Hayes zauważył Bentza, który zmierzał prosto do jego biurka.
Hayes uspokoił się trochę, dopił drinka, odstawił kieliszek na stolik i potrząsnął głową.
– Zawiadomimy Straż Przybrzeżną.
– Zrobiłam to, a on mnie spławił.
i utonął. Jechał do Copper Biscayne, swojej kochanki. Los sprawił, że w tym dziwnym wypadku Cameron stracił nie tylko życie, ale także jedno jądro. Wyglądało na to, że utracił je, przelatując przez przednią szybę, bo w jego mosznie tkwiły odłamki szkła. Ta informacja nigdy nie przedostała się do prasy; w żadnym z artykułów donoszących o śmierci Camerona, które Atropos tak pracowicie wycinała z gazet, nie wspomniano o utracie jądra. Zdjęcie Camerona zostało pocięte, a potem przyklejone do drzewa. Kolory nieco wyblakły, fotografia przedstawiała Camerona z trójką jego bękartów... Sugar, Dickie Ray i Cricket. Atropos nie miała pewności, czy wszystkie są jego, ale było to możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne. Tak, Cameron zasłużył na taki koniec. Kolejna gałąź należała do Charlesa. Najstarszego syna. Cudowny, zawsze grzeczny chłopiec. Sportowiec, absolwent college’u, kształtowany na podobieństwo swego dumnego ojca. Charles od małego był przygotowywany do prowadzenia rodzinnych interesów. Niestety, zginął w przeddzień Święta Dziękczynienia od strzały nieznanego myśliwego. Atropos uśmiechnęła się, patrząc na spreparowaną fotografię Charlesa. Na zdjęciu Charles stał nad swoim trofeum - martwym niedźwiedziem, pierwszym zwierzęciem, które zabił z łuku. Zdjęcie zostało oczywiście pocięte, a potem starannie sklejone. Ale teraz wydawało się, że to niedźwiedź zabił Charlesa. Idealnie. Oto właściwy porządek rzeczy. Było wiele innych gałęzi, ale Atropos nie miała czasu delektować się wszystkimi morderstwami. Jeszcze tyle do zrobienia... Zastanawiała się, czy policja lub ktoś z Montgomerych odkrył, że zabójstwa nie były przypadkowe, że były perfekcyjnie zaplanowane i że w każdym z nich kryła się odrobina ironii. Jak łatwo kupić kradziony pistolet i zabijać ofiary z zaskoczenia! Ale przecież nie o to chodziło. Nie chodziło o odebranie życia, ale o sztukę zabijania, o to, by ofiary zdawały sobie sprawę z tego, że giną z jej ręki. Tak, skazani musieli wiedzieć, że ich los został przypieczętowany. Że nie mają żadnych szans. Że już nie uciekną. To podniecało. To była sztuka. To była magia. To był talent. Patrząc na drzewo śmierci, poczuła się lepiej. Krew tańczyła jej w żyłach. Serce biło równo i mocno. Drżała z podniecenia w oczekiwaniu na kolejne morderstwo. Spojrzała jeszcze raz na obcięty tułów Josha Bandeaux. Ziemia nie nosiła nigdy gorszego łajdaka. Zasługiwał na coś dużo gorszego niż to, co go spotkało. A głupi policjanci nawet nie wiedzą jeszcze, czy został zabity, czy popełnił samobójstwo. Jednak to irytujące. Trochę rozgłosu zaspokoiłoby jej potrzebę uznania... potrzebę, która zawsze ją napędzała. Ale te nędzne wycinki, które zebrała, nie były warte jej czynów. Znów spojrzała na drzewo. Wkrótce zapełnią się jego powyginane, złowieszcze gałęzie. Czas mijał. A jeszcze tyle do zrobienia. Cicho, miękko podeszła do biurka i wyjęła z szuflady fotografie. Ostrożnie, jakby to była delikatna talia tarota, potasowała je i rozłożyła na biurku zdjęciem do dołu. - Pałka zapałka, dwa kije... kto się nie schowa, nie żyje, kto nieschowany, ten zamordowany. Ostrożnie wybrała jedno zdjęcie i odwróciła. Amanda.
Świetnie.
– Jennifer. Jedziemy nad morze. Point Fermin.

zadzwoniła do biura. Robi mi się słabo na myśl, że mnie złapią, zanim dokończę, zanim

Zachwyca mnie władza, jaką mam nad żoną Bentza.
– I dlatego jestem w Kalifornii.
Ciemna postać nagle puściła się biegiem, na płytach zadudniły kroki.
tej, która do niego dzwoniła, chyba że jest idiotką. Instynkt podpowiadał, że od dawna jej tu
Czy jest na tyle podobna do pierwszej żony Bentza, że mogłaby ją udawać? Czy ma coś
– Nie ma sprawy – przedrzeźniała syna. Skopiowała nagranie i podała mu taśmę. –
– Nie wiem, czego chcesz – szepnęła cicho.
adrenalinę i wiedział, że nie zaśnie. Będzie dalej prowadził własne śledztwo, dyskretnie, nie
odbierał resztki sił.
– Myślałam o czymś bardziej... intymnym.
Patrzył, jak ta osoba skręciła w boczną uliczkę. Może widziała srebrzysty samochód w
– Myślisz, że świr zaatakował, bo ty wróciłeś? – zapytała sceptycznie.
– Jak my wszyscy. – Położyła mu dłoń na ramieniu, ale zaraz się rozmyśliła i cofnęła ją
– Bo nie wiem, czy twoja matka naprawdę popełniła samobójstwo. Wydaje mi się, że być
Tylko jej nigdy nie wybaczył i dał to jasno do zrozumienia. Nawet gdy próbowali do

©2019 pod-jakosc.mazowsze.pl - Split Template by One Page Love